Od tego zdjęcia wszystko się zaczęło …
W październiku 2005 roku wraz z żoną Sylwią udaliśmy się w podróż poślubną do Parku Narodowego Serengeti w Tanzanii. Zwieńczeniem każdej podróży do Afryki jest możliwość zobaczenia tzw. wielkiej piątki czyli: afrykańskiego słonia sawannowego, nosorożca czarnego, lamparta, bawoła afrykańskiego, oraz lwa. Kiedy już udało nam się zobaczyć pierwszą czwórkę apetyt i oczekiwania nadal rosły … brakowało lwa. Wprawdzie nasz przewodnik wypatrzył jednego śpiącego samca w towarzystwie kilku samic, ale było to dobrych kilkadziesiąt metrów od głównego szlaku komunikacyjnego. W Afryce trzymanie się wyznaczonych szlaków w parkach narodowych jest bardzo restrykcyjnie przestrzegane, turystom za to grozi wysoki mandat zaś dla przewodnika to utrata pracy co jest jednoznaczne z utratą jedynego źródła dochodu w rodzinie. Jednak zaryzykowaliśmy, kierowca powiedział żeby przygotować aparat tak aby podjechać na bezpieczną odległość na 10 sekund, zrobić zdjęcie i wrócić na szlak. Jak powiedział tak zrobiliśmy, udało się wyczekać moment gdy lew się obudził i spojrzał w obiektyw – to był ten moment.
Mniej więcej rok później w październiku 2006 roku na Międzynarodowym Festiwalu Fotografii i Filmów Przyrodniczych w Warszawie, zdjęcie to zdobyło pierwsze miejsce i główną nagrodę którą był rejs na nurkowanie z orkami u wybrzeży Norwegii, ale to już inna historia …